Numer trzeci
Bardzo podziwiam
wszystkich blogerów i pisarzy. Ich samozaparcie, kreatywność,
pracowitość.
Od jakiegoś czasu mam jedno marzenie. Można by pomyśleć, że marzenie to coś czego się pragnie za wszelką cenę i zrobi się wszystko, aby ono się spełniło. Otóż, spełnianie marzeń to nie jest prosta sprawa. Dążyć do spełnienia marzeń to być przede wszystkim odważnym, wymaga to też właśnie tego samozaparcia i pracowitości, jakie można zauważyć u ludzi sukcesu. Po Internecie krąży nieskończona ilość motywacyjnych tekstów typu: "najcudowniejsze co cię w życiu czeka, dzieje się poza strefą komfortu", "strefa komfortu jest piękna, wygodna i bezpieczna, ale to poza nią dzieje się magia zwana życiem" albo "limity istnieją tylko w twojej głowie". Oczywiście, nie raz czytając je tu i ówdzie, zgadzałam się i nadal się zgadzam z tym w stu procentach. Są różne rodzaje motywacji, nie mówię tu o podręcznikowych; wewnętrznej i zewnętrznej, ale o mocnej motywacji płynącej z silnej potrzeby zmiany w swoim życiu oraz o takiej płytkiej motywacji, która delikatnie acz zachęcająco inspiruje nasz umysł do działań, ale jest na tyle ulotna, że niestety nie jest w stanie popchnąć nas do konkretnych czynów.
Tak właśnie, jak przy drugim rodzaju motywacji, czuję się przy czytaniu tychże stymulujących tekstów. Czuję determinację do działania, ale owe prace odkładam na później, mówię sobie, najpierw zrobię to czy tamto co ważniejsze, a później kiedy zostanie mi trochę czasu, zrobię właśnie to co przybliży mnie do spełnienia mojego marzenia. Czy to nie jest niemądre? Spełnianie marzeń to rozwój duchowy. Kiedy dążymy do realizacji naszych pragnień nasza dusza rośnie i kwitnie. Mam wolny wybór, jednak tak często wybieram źle, to przytłaczające. Cieszę się kiedy mogę w spokoju, wygodnie na kanapie wypić kawę i bezmyślnie pooglądać romantyczne filmy, ale wiecie co? Największą radość czerpię z tego tylko wtedy, kiedy nie robię tego często, a co ważniejsze- kiedy robię to po zrobieniu czegoś wartościowego.
Na pewne sprawy mamy wpływ, na inne nie- wiadomo. Każdy z nas musi nauczyć się co jest czym w jego życiu. Jeśli pracowałabym przedpołudniami, byłoby świetnie! Miałabym idealne warunki do tego by najpierw zrobić to co konieczne, a następnie to co podpowiada mi dusza. Ale idealnych warunków nie ma, a to, że pracuję popołudniami, wcale nie może tworzyć dla mnie wymówki przed samorozwojem. Czy szklanka jest do połowy pełna, czy pusta? Wszystko zależy od podejścia. Inni pewnie czuli by się idealnie pracując popołudniami, wystarczy tylko spojrzeć na sytuację w przeciwny sposób, pod innym kątem i z dalszej perspektywy. Pokonywanie własnych słabości to najtrudniejsza i najdłuższa walka, ale to zdecydowanie gra warta świeczki.
Od jakiegoś czasu mam jedno marzenie. Można by pomyśleć, że marzenie to coś czego się pragnie za wszelką cenę i zrobi się wszystko, aby ono się spełniło. Otóż, spełnianie marzeń to nie jest prosta sprawa. Dążyć do spełnienia marzeń to być przede wszystkim odważnym, wymaga to też właśnie tego samozaparcia i pracowitości, jakie można zauważyć u ludzi sukcesu. Po Internecie krąży nieskończona ilość motywacyjnych tekstów typu: "najcudowniejsze co cię w życiu czeka, dzieje się poza strefą komfortu", "strefa komfortu jest piękna, wygodna i bezpieczna, ale to poza nią dzieje się magia zwana życiem" albo "limity istnieją tylko w twojej głowie". Oczywiście, nie raz czytając je tu i ówdzie, zgadzałam się i nadal się zgadzam z tym w stu procentach. Są różne rodzaje motywacji, nie mówię tu o podręcznikowych; wewnętrznej i zewnętrznej, ale o mocnej motywacji płynącej z silnej potrzeby zmiany w swoim życiu oraz o takiej płytkiej motywacji, która delikatnie acz zachęcająco inspiruje nasz umysł do działań, ale jest na tyle ulotna, że niestety nie jest w stanie popchnąć nas do konkretnych czynów.
Tak właśnie, jak przy drugim rodzaju motywacji, czuję się przy czytaniu tychże stymulujących tekstów. Czuję determinację do działania, ale owe prace odkładam na później, mówię sobie, najpierw zrobię to czy tamto co ważniejsze, a później kiedy zostanie mi trochę czasu, zrobię właśnie to co przybliży mnie do spełnienia mojego marzenia. Czy to nie jest niemądre? Spełnianie marzeń to rozwój duchowy. Kiedy dążymy do realizacji naszych pragnień nasza dusza rośnie i kwitnie. Mam wolny wybór, jednak tak często wybieram źle, to przytłaczające. Cieszę się kiedy mogę w spokoju, wygodnie na kanapie wypić kawę i bezmyślnie pooglądać romantyczne filmy, ale wiecie co? Największą radość czerpię z tego tylko wtedy, kiedy nie robię tego często, a co ważniejsze- kiedy robię to po zrobieniu czegoś wartościowego.
Na pewne sprawy mamy wpływ, na inne nie- wiadomo. Każdy z nas musi nauczyć się co jest czym w jego życiu. Jeśli pracowałabym przedpołudniami, byłoby świetnie! Miałabym idealne warunki do tego by najpierw zrobić to co konieczne, a następnie to co podpowiada mi dusza. Ale idealnych warunków nie ma, a to, że pracuję popołudniami, wcale nie może tworzyć dla mnie wymówki przed samorozwojem. Czy szklanka jest do połowy pełna, czy pusta? Wszystko zależy od podejścia. Inni pewnie czuli by się idealnie pracując popołudniami, wystarczy tylko spojrzeć na sytuację w przeciwny sposób, pod innym kątem i z dalszej perspektywy. Pokonywanie własnych słabości to najtrudniejsza i najdłuższa walka, ale to zdecydowanie gra warta świeczki.
Redakcja.
Komentarze
Prześlij komentarz